31.01.22r. Biegusie słuchały opowiadania o „Felku i sopelku” – określały właściwości lodu.
„O Felku i o lodowym sopelku” H. Zdzitowiecka
Wprawdzie mróz jeszcze na dworze, ale w południe na dachu, z tej strony, gdzie słońce przygrzewa, śnieg topnieje.
- Kap, kap, – spadły z dachu dwie krople, jedna po drugiej. Trzecia potoczyła się za nimi, zabłysnęła na skraju okapu i już miała spaść, kiedy zimny podmuch ją przytrzymał i zamroził.
Potoczyła się czwarta kropla po stromym dachu i spłynęła po trzeciej. I teraz zamiast jednej kropelki zwiesza się z dachu mały sopelek.
Co która kropla potoczy się i trafi na ten sopelek, to zatrzymuje się na nim i zamarza. Czasem tylko, kiedy ich więcej razem się zbierze, część spływa po sopelku i spada na ziemię. Drążą wtedy dziurki w śniegu pod progiem. A tymczasem sople rosną i rosną, wydłużają się, już sięgają prawie do okien.
Przybiegły dzieci rano do przedszkola. Zobaczyły wiszące sople lodowe, zapatrzyły się. - Jakie to dziwne. Tu, gdzie słońce świeci na dach, wszystek śnieg już stopniał i tylko wiszą lodowe sople, a z tamtej strony, gdzie słońce nigdy nie zagląda, leży śnieg.
Najbardziej dziwił się Felek. Zagapił się na te lodowe sople i nawet nie zauważył, że wszystkie dzieci już weszły do przedszkola. Patrzą teraz na Felka przez szybę. - Dlaczego zostałeś na dworze? – woła pani stojąc w drzwiach.
- Czy chcesz może sam zmienić się w lodowy sopelek?
Nie, tego Felek nie chce. Bo choć sopelek jest ładny, ale kiedy słońce przygrzeje, to cały się roztopi… I sopelek jest na pewno bardzo, bardzo zimny… - Brr.. Felek otrząsa się. Dopiero teraz poczuł jak zmarzł. Prędko wbiega do sali. Z okna pokoju też można przyglądać się soplom.
Utrwalały pojęcie „PARA”